Palmiry moje
Akcję tę przeprowadził Oddział Dyspozycyjny „A” Warszawskiego Kedywu, a nie akowcy operujący na terenie Palmir, tj. należący do VIII Rejonu Obwodu VII Obroża.
Celem akcji było zdobycie i zlikwidowanie wartowni niemieckiej (tzw. wachy) w Palmirach. W Archiwum Akt Nowych znajdują się poświadczone odpisy dokumentów dotyczące planu akcji, jak i meldunki poszczególnych jej uczestników. Pochodzą one z Archiwum Józefa Rybickiego ps. Andrzej. Był on dowódcą Kedywu Oddział Warszawa (Kedyw – Kierownictwo Dywersji, struktura AK skupiająca oddziały dywersyjno-sabotażowe, której zadaniem było organizowanie dywersji AK wymierzonej przeciw okupantowi).
Na zdjęciu poniżej: Stanisław Sosabowski przed oddziałem Kedywu.
Akcję przeprowadzono w dniu 20 sierpnia 1943 roku. Uczestniczyło w niej 23 żołnierzy AK z Żoliborza, Śródmieścia i Woli. Zostali podzieleni na trzy grupy uderzeniowe (po pięciu ludzi), dwa ubezpieczenia (po trzech żołnierzy) oraz dwóch wartowników pilnujących samochody. Akcją dowodził Stanisław Sosabowski ps. Staszek, a jego zastępcą był Zdzisław Zajdler ps. Żbik.
Na zdjęciu poniżej z lewej strony: Stanisław Sosabowski ps. Staszek lub Stasinek, dowódca akcji na wartownię w Palmirach. Był synem generała Stanisława Sosabowskiego. Na zdjęciu z prawej: Zdzisław Zajdler ps. Żbik, zastępca dowódcy w akcji w Palmirach (zdjęcie z 1941 roku).
Grupa dysponowała następującym uzbrojeniem: 6 pistoletami Thomson, 23 pistoletami, 25 granatami oraz 10 filipinkami (granatami produkowanymi w warunkach konspiracyjnych w wytwórniach AK). Partyzanci mieli do dyspozycji dwa samochody: samochód ciężarowy Ford oraz osobowy Opel.
Zadania dla poszczególnych grup uderzeniowych były następujące:
Grupa 1 i 2. Godz.23.00. Grupy zaczynają akcję przecięciem drutu kolczastego i wdarciem się do środka. Starają się jak najbliżej, pod osłoną stodoły, podejść do warowni bez wystrzału. W razie zaalarmowania likwidują wartowników. Otwierają ogień i zajmują stanowiska według szkicu 2 (w Archiwum Akt Nowych nie znalazłam tych szkiców). Po rzuceniu przez okna granatów wdzierają się do środka według szkicu.
Grupa 3. Obchodzi wartownię od wschodu i zajmuje stanowiska według szkicu. W akcji otwiera ogień w okna i następnie przez furtkę północną wchodzi do środka, zajmując ubezpieczające stanowiska naokoło budynku według szkicu.
Zadania dla ubezpieczenia:
Ubezpieczenie nr 1 – na zachód od wartowni. Patrol ubezpiecza drogę na północ w kierunku Palmir, nasyp kolejowy od strony Kaliszek. Otwiera ogień tylko w razie zagrożenia nieprzyjaciela z zewnątrz. Ubezpieczenie wysyła jednego człowieka, który zrywa linie telefoniczne w chwili rozpoczęcia akcji.
Koniec akcji: 3 długie gwizdki. Zbiorka dla grup przed budynkiem. Ubezpieczenia dołączają w marszu na drodze sejmikowej. Odskok w rejon samochodów marszem ubezpieczonym.
Hasło na akcję: Piątek – pistolet.
Partyzanci przybyli do Pociechy, nieopodal gajówki o godz. 21.30. Nastąpiła potem krótka odprawa. Według relacji Żbika noc była ciemna, że na odległość 10 m nic nie było widać. Ustawiono się w zaplanowanym szyku. Na początku szli szperacze, a za nimi dowódca akcji, a następnie pięcioosobowa szpica (grupa uderzeniowa). Reszta ludzi (oddział główny) pod dowództwem Żbika miała wyruszyć w odległości wzrokowej (około 100 m) za szpicą.
Do godziny 22.00 marsz odbywał się bez przeszkód. W czasie marszu dowódca Staszek (idący jako trzeci) widział ludzi za sobą tworzących szpicę, a nawet dał polecenie powiększenia odległości, która wydawała mu się zbyt mała. Szpica dostała rozkaz, gdyby szperacze natrafili na patrol nieprzyjaciela ma przywarować do ziemi i czekać co wykaże rozpoznanie. Samodzielnie nie można otwierać ognia, chyba w razie bezpośredniego zagrożenia. Jak później relacjonował Żbik, rozkaz ten powtórzył kilkakrotnie żołnierzowi z ubezpieczenia czołowego.
Około godziny 22.00 oddział doszedł do pierwszego mostka (czyli do Mogilnego Mostka), oddalonego o około 2 km od wartowni. Gdy oddział główny przechodził przez mostek, Żbik miał powiedzieć „Uważajcie tu często są zasadzki. Gdzieś ta nasza straż przednia za bardzo się oddaliła”. Za mostkiem zwolnił, chcąc, aby oddział go minął i przeszedł niebezpieczne miejsce.
Według meldunku Sosabowskiego tuż przed wypadkiem grupa szła w następującym szyku:
Tuż za mostkiem rozległy się strzały. Seria wystrzałów była prowadzona ku przodowi. Najpierw padł strzał pojedynczy, a następnie dwie serie wystrzałów. Szperacze zapadli się w krzaki w celu odparcia domniemanego napadu nieprzyjaciela. Dowódca oddziału Staszek pobiegł w tył i około 30 m dalej spotkał ludzi z oddziału. Miał do nich zawołać „Kto strzelał?” Nie otrzymał odpowiedzi, tylko wskazano dwa ciała leżące koło drogi. Lekarz oddziału Tomasz (Andrzej Gluziński) miał przestrzeloną czaszkę i nie dawał znaku życia. Niedaleko niego leżał Barski, ze Śródmieścia (tożsamość jego nie jest znana, być może nazywał się Kasprowicz). Miał ranę w klatce piersiowej i jeszcze oddychał. Obaj trafieni mieli rany wlotowe z tyłu.
Na zdjęciu poniżej z lewej strony: lekarz Andrzej Gluziński ps. Tomasz, który poległ w akcji na wartownię w Palmirach. Na zdjęciu z prawej strony Stanisław Budkiewicz ps. Budrys, mimowolny sprawca nieszczęścia pod Palmirami.
Pomimo tego wypadku, dowódca Staszek był zdecydowany, po udzieleniu pomocy rannym i pogrzebaniu zabitego, maszerować dalej. Sądził, że krótka strzelanina w lesie, około 2 km od celu nie spowoduje reakcji ze strony Niemców stacjonujących w wartowni. Obserwator z ramienia władz, Wiktor (Edward Paszkowski) zdecydowanie sprzeciwił się tej decyzji i nakazał bezwzględny, szybki odwrót.
Dowódca założył Barskiemu opatrunek, a zmarłego partyzanta Tomasza zamierzał pochować. Jednak Wiktor zabronił mu tego i nakazał przenieść zabitego z drogi w krzaki i tu go zostawić. Przed zostawieniem ciała dokładnie zrewidowano kieszenie zabitego i zabrano mu dokumenty. Broni przy nim nie znaleziono.
Czterech żołnierzy wyznaczono do niesienia rannego Barskiego. W trakcie powrotu do Pociechy okazało się, że jeszcze jeden partyzant, Bekas (Andrzej Jaster), był ranny i silnie krwawił. Około 23.00 oddział dotarł do pozostawionych w Pociesze samochodów. Okazało się, że w trakcie odwrotu ranny Barski zmarł. Dowódca oddziału Staszek zarządził pogrzebanie zwłok. O godzinie 23.45 partyzanci wyjechali z Pociechy. Dowódca oddziału samochodem osobowym odstawił rannego Bekasa do lekarza. Natomiast podróżujący ciężarowym Fordem AK-owcy, pod dowództwem Żbika, przenocowali na skraju lasu Sieraków i następnego dnia bez trudności dotarli do Warszawy.
Jak wynika z meldunku Wiktora, za zajście nie ponosili odpowiedzialności dowódcy. Ludzie dostali bowiem wyraźny rozkaz zabraniający im otwierania ognia bez uprzedniej komendy. Strzały padły na skutek nieporozumienia, gdyż na mostku czujkę grupy uderzeniowej ubezpieczenie grupy osłonowej uznało za patrol nieprzyjaciela. Akcję odwołał gdyż na niebie ukazały się reflektory i rakieta z rejonu wartowni, co uznał za oznakę zaalarmowania strażnicy, a tym samym odpadnięcie momentu zaskoczenia.
Meldunki uczestników akcji nie wyjaśniają jednakże, kto oddał pierwszy pojedynczy wystrzał, po którym nastąpiły przynajmniej dwie serie wystrzałów. Zapisy o pojedynczym wystrzale znalazły się w większości meldunków, które złożyli uczestnicy akcji. Ustalono, że jedną serię oddał Siennicki (Jan Matysiak) będący w ubezpieczeniu czołowym, a drugą Budrys (Stanisław Budkiewicz) i ta okazała się tragiczna dla jego kolegów. Szedł on jako ostatni w oddziale w tylnym ubezpieczeniu. W swoim meldunku z zajścia stwierdził, że nie słyszał rozkazu zakazującego używania broni w marszu, ponieważ odprawy odbywały się nie dla całego oddziału lecz grupami. Być może Żbik wydał taki rozkaz, lecz on go nie słyszał gdyż w czasie odprawy został wysłany przez Żbika do Staszka w sprawie nożyc do cięcia drutu. Wystrzelił z Thomsona, gdyż usłyszał serię strzałów i sądził, że oddział wpadł w zasadzkę.
Jak Wiktor donosił wyższemu dowództwu AK, w poprzednich akcjach Budrys wykazywał doskonałe opanowanie i spokój. To, że stał się mimowolnym zabójcą wynikało z jego fatalnego stanu psychicznego. Kilka dni przed akcją dowiedział się, że cztery osoby z jego najbliższej rodziny zostały na Wołyniu wymordowane przez Ukraińców. Natomiast jedna z sióstr jadąc do niego do Warszawy, została przez Niemców aresztowana i osadzona w więzieniu. Budrys przed akcją biegał po mieście szukając jej śladu. Po tym nieszczęśliwym wypadku Budrys brał udział jeszcze w wielu akcjach dywersyjnych Kedywu. Został awansowany do stopnia plutonowego, podchorążego rezerwy piechoty. Zginął w czasie Powstania Warszawskiego.
Jak podano w meldunkach, ciało lekarza Tomasza po akcji odnaleziono i pochowano w wiadomym dla dowódców miejscu. Grób jego znajduje się na cmentarzu w Kiełpinie, tuż obok grobów poległych w 1939 roku.
Odpisy dokumentów o nieudanej akcji na wartownię w Palmirach znajdują się też w opracowaniu Hanny Rybickiej Oddział Dyspozycyjny "A" Warszawskiego Kedywu. Dokumenty z lat 1943-1944. Z opracowania tego pochodzi większość zamieszczonych w tym artykule zdjęć.
Powrót do podstrony Historia wsi w dokumentach
Strona została stworzona przy wykorzystaniu kreatora stron www WebWave