Palmiry moje
Już w pierwszych dniach drugiej wojny światowej, Palmiry oraz okoliczne wsie poważnie ucierpiały. W wyniku nalotów niemieckich w Palmirach zostało zniszczonych kilka budynków. Pocisk uderzył m.in. w dom Wernerów znajdujący sie naprzeciwko przystanku kolejowego. Od odłamku, który wpadł przez okno zginęła Wernerowa. Od bomb zapalających spłonęła chałupa Wacława i Władysława Niegodziszów, budynek administracyjny składów amunicji oraz palił się dom Skibińskich (obok przystanku kolejowego). W czasie gdy bomba spadła na dom Niegodziszów, przebywali oni w wybudowanym przez siebie blandarzu, który znajdował się w polu, na tzw. górce. Granaty niemieckich moździerzy zniszczyły także w znacznym stopniu dwór w Łomnej. Gdy trwały walki, część mieszkańców Palmir w popłochu opuszczała swoje domostwa i uciekała w stronę Dziekanowa.
Na zdjęciu poniżej natarcie żołnierzy niemieckich na Łomnę w dniu 17 września 1939 roku. Zdjęcie pochodzi z opracowania Andrzeja Wesołowskiego Bitwy kawalerii, Palmiry 20-22 września 1939.
Na zdjęciu poniżej. Zniszczone niemieckie pojazdy. Podczas nocnego ataku Wojska Polskiego na niemieckie pozycje w Łomnej z 18 na 19 września 1939 roku Polacy zniszczyli około 20 pojazdów nieprzyjaciela.
Nie mam pełnej wiedzy, którzy z palmirskich mężczyzn zostali zmobilizowani do wojska. W kampanii wrześniowej uczestniczył Antoni Bartosiński. Obsługiwał CKM, ale nie wiadomo w jakiej był jednostce. Prawdopodobnie walczył pod Bzurą. Walczył też Stefan Kwieciński, który następnie był internowany w Rumunii. Jego żona Feliksa długo nie wiedziała co stało się z mężem. Nie było od niego żadnych wiadomości, obawiano się, że zginął. Później się okazało, że pisał listy, ale one nie docierały do rodziny. Jak wspominał, uwieczniony na poniższym zdjęciu, jego syn Roman dopiero po pewnym czasie, w dzień odpustu w parafii Łomna, czyli 6 sierpnia, pod kościołem podeszła do żony Stefana „pewna zaufana osoba” i przekazała jej list od męża. Zamieszczone poniżej zdjęcie przedstawia Felę Kwiecińską z dziećmi. Zostało ono zrobione, aby wysłać je Stefanowi do Rumunii. Stefan wrócił z internowania w 1941 roku. Zmobilizowany został także Wacław Niegodzisz. W pierwszych dniach wojny wracał on wraz żoną Ludwiką furmanką z Warszawy. Na drodze został zmobilizowany i Ludwika sama wróciła wozem do domu. Niestety nie wiadomo kiedy powrócił z kampanii wrześniowej do Palmir. Jego córka była wtedy mała i nie potrafi odpowiedzieć na to pytanie.
Zdjęcie poniżej. Feliksa Kwiecińska z dziećmi (Janką z lewej strony, Romanem z prawej strony oraz Łucją, która stoi przed Romanem).
Po spaleniu się chałupy, Władysław Niegodzisz wraz z rodziną zamieszkał u swego bliskiego sąsiada Jana Ofiary, natomiast jego brat Wacław po drugiej stronie drogi, u Jakuba Leszczyńskiego, który w czasie okupacji był sołtysem.
Jesienią 1939 roku pojawiła się w Palmirach rodzina Jakowiczów. Słynny skrzypek Krzysztof Jakowicz urodził się w rowie we wsi Puznówka między Garwolinem a Pilawą, kiedy to jego rodzice uciekali w Warszawy. Jednakże jako miejsce urodzenia ma w dowodzie wpisane Palmiry. Został bowiem ochrzczony w kościele w Łomnej, a jego matką chrzestną była Ludwika Niegodzisz. Rodzina Jakowiczów przez całą okupację mieszkała w Palmirach.
Zdjęcie poniżej: Krzysztof Jakowicz z rodzicami w Palmirach.
W październiku 1939 roku Palmiry i Łomna znalazły się w granicach Trzeciej Rzeszy. Na terenach polskich wcielonych do Rzeszy administracja była niemiecka, z całkowitym wyłączeniem polskiej ludności. Obowiązywało niemieckie prawo, policja była niemiecka. W Palmirach granica pomiędzy Rzeszą a Generalną Gubernią przebiegała prawdopodobnie wzdłuż zachodniej granicy działki Józefa Irka (na wysokości dzisiejszej ulicy Grupy Kampinos 30), a następnie wzdłuż wschodniej miedzy pola Józefa Kropielnickiego. Gospodarstwa Józefa Łucarza i Józefa Kwiecińskiego znalazły się już na terenie Guberni. Po stronie łomińskiej granica biegła przy wschodnim płocie cmentarza, a następnie wzdłuż zachodniej granicy majątku w Łomnej (znalazł się on w Guberni). W Palmirach, przy trasie Modlin-Warszawa, znajdowała się wartownia ze szlabanem tzw. Zollamt. Natomiast na rogu obecnej ulicy Sejmikowej i Rataja, w dawnym budynku kolei, mieściła się wachta. Na dzisiejszej ulicy Grupy Kampinos, na wysokości domu Kwiecińskich stał szlaban. To tu mogli przekroczyć granicę mieszkańcy puszczańskich wiosek. Nie wiem ile osób liczyła obsada strażnicy granicznej. Z ogólnie dostępnych dokumentów można się dowiedzieć, że na wachtach służyło od kilkunastu do kilkudziesięciu żołnierzy Grenzschutzu. Część z nich mówiła po polsku – pochodziła bowiem z Mazur lub ze Śląska. Pełnili służbę gorliwie, bali się, żeby ich nie wysłano na front. W Palmirach złą sławą cieszył się niejaki Orzechowski. W budynku wachty w Palmirach pracowała Walentyna Jakowicz. Znała język niemiecki i z relacji żyjących jeszcze palmirzaków wynika, że nie wykazywała lęku przed żandarmami.
Na zdjęciu poniżej: Rodzina Łucarzów z Palmir, którzy mieszkali już w Guberni. Na zdjęciu brakuje Tadeusza, który był na robotach przymusowych.
W okresie okupacji nie funkcjonowały szkoły. W dniu 1 września 1939 roku dzieci przyszły do szkoły w Łomnej. Dnia 15 września 1939 roku Niemcy wywieźli do obozu pracy kierownika szkoły, który powrócił 1 listopada 1939 roku. W dniu 18 listopada 1939 roku Niemcy zamknęli szkołę z powodu rzekomo panującej epidemii tyfusu. Podręczniki do języka polskiego, geografii, historii nakazano odwieść do gminy. Anna Irek (po mężu Sadowska) z Łomnej nielegalnie przekraczała granicę i przez dwa lata chodziła do szkoły w Dziekanowie Polskim.
Od listopada 1939 roku do końca stycznia 1940 roku Palmiry, a właściwie skład amunicji, były miejscem zakwaterowania Landeschützen-Kompanie 52/VI (późniejszej 3. Kompanii 659. Regimentu Piechoty). W trakcie tego pobytu żołnierze wykonali wiele zdjęć, z których część znalazła się w albumie opracowanym przez porucznika Jacobs’a dla kaprala Pützschela, o czym świadczy imienna dedykacja na jego karcie tytułowej. Album ten został zakupiony przez Muzeum Powstania Warszawskiego. Na stronie Muzeum można przeczytać, że album ten wykonano zapewne w większej liczbie egzemplarzy. Nie wiem, czy z albumów, ale na różnych internetowych platformach można zakupić zdjęcia, zarówno te które znalazły się w albumie będącym w posiadaniu Muzeum Powstania Warszawskiego, jak i inne, które zostały wykonane w Palmirach przez niemieckich żołnierzy 3. Kompanii 659. Regimentu Piechoty. Poniżej prezentuję kilka zdjęć wykonanych przez niemieckich żołnierzy, które udało mi się pozyskać.
Zdjęcie poniżej nosi tytuł Zakwaterowanie w Palmirach 1939/1940. Poza fotografiami z uroczystego poświęcenia składów amunicji w dniu 2 czerwca 1928 roku nie spotkałam się ze zdjęciami przedstawiającymi obiekty znajdujące się na schronach. Zresztą koszary w Palmirach zostały zbudowane dopiero w latach trzydziestych, dlatego też zdjęcie to uważam za wyjątkowo interesujące. Zdjęcie w posiadaniu Alicji Irek.
Zdjęcie poniżej znajduje się w albumie Landeschützen-Kompanie 52/VI, będącym w posiadaniu Muzeum Powstania Warszawskiego. Żołnierze Wehrmachtu Landesschützen-Kompanie 52/VI przed lejem po bombie w Puszczy Kampinoskiej w okolicy Palmir.
Zdjęcie poniżej znajduje się w albumie Landeschützen-Kompanie 52/VI, będącym własnością Muzeum Powstania Warszawskiego. Wykonane z drogi na wysokości obecnego wjazdu na parking. Na pierwszym planie zabudowania rodziny Stanisława Nowakowskiego, po lewej stronie gospodarstwo Andrzeja Nowakowskiego, a w głębi dom Celejów. Za słupem po prawej stronie zabudowania gospodarstwa Irków (stodoła i dom). Jak widać do budynków składu amunicji pociągnięto prąd, którego nie było we wsi.
Zdjęcie poniżej pochodzi z albumu Landeschützen-Kompanie 52/VI, będącego w posiadaniu Muzeum Powstania Warszawskiego i zostało zatytułowane Polscy cywile odkopują drogę ze śniegu w okolicy Palmir.
Zdjęcie poniżej pochodzi z albumu Landeschützen-Kompanie 52/VI, będącego w posiadaniu Muzeum Powstania Warszawskiego i ma tytuł Żołnierze Wermachtu Landeschützen-Kompanie 52/VI przed wiejską chatą w Puszczy Kampinoskiej w okolicy Palmir.
Zdjęcie poniżej również zostało wykonane przez żołnierza 3. Kompanii 659. Regimentu Piechoty. Nosi ono tytuł Misja w Palmirach. Bocianie gniazdo znajdowało się kiedyś na stodole u Łukasza Franiewskiego i być może zdjęcie zostało wykonane w tym gospodarstwie. Zdjęcie znajduje się w posiadaniu Alicji Irek.
Życie gospodarzy było ciężkie i ich rodziny często głodowały. Już przed wojną im się nie przelewało, a teraz musieli oddawać kontyngenty (zboża, mięsa i mleka). Zostały one oficjalnie wprowadzone w połowie 1940 roku. Kontyngenty ściągane były przez Niemców siłą, a za ich niedostarczenie w terminie stosowano surowe kary jak bicie, areszty i zsyłki do obozów koncentracyjnych oraz różnorakie represje, włącznie z karą śmierci. Chcąc zapewnić swoim rodzinom minimum egzystencji, gospodarze ukrywali część swoich zbiorów. Słyszałam taką opowieść, że tuż po żniwach gospodarz omłócił nocą trochę zboża, a ziarno zakopał w polu pod kopkami. W sierpniu Niemcy spędzili mieszkańców wsi do majątku w Łomnej. Wieczorem mieli oznajmić, że decyzja co dalej będzie z mieszkańcami Palmir zostanie podjęta następnego dnia. W dniu następnym pozwolili im jednak wrócić do domów. Po powrocie gospodarz stwierdził, że kopki zostały przewrócone, a zboże zostało przez Niemców wykopane. Gospodarz podejrzewał, że o miejscu ukrycia zboża poinformował Niemców sąsiad gospodarza, który był jego bliskim krewnym. Gospodarze potajemnie zabijali ponadto trzodę chlewną. Dla wielu gospodarzy ukrywanie plonów zakończyło się tragicznie – zostali ciężko pobici przez niemieckich żandarmów.
Mieszkańcy Palmir podejmowali się różnych zajęć. Stanisława i Maria Irkówny były już dorosłe. Stanisława pracowała w rodzinnym sklepie, a Marycha wyrabiała drewniane chodaki. Dla innych mieszkańców Palmir nadal źródłem dochodów było wyplatanie koszyków.
W czasie okupacji kilku mężczyzn z Palmir pracowało w lesie. Obok zaangażowanych w działalność konspiracyjną gajowych (braci Rydlów, Królaka), niektórzy z nich także byli w konspiracji, jak na przykład Tomasz Miazga (ps. Młot) oraz Jan Ofiara (ps. Burza). Za II Rzeczypospolitej służyli w wojsku i to oni stworzyli podwaliny działalności AK na terenie wsi.
We wsi często pojawiali się szmuglerzy, którzy kupowali żywność od gospodarzy i dostarczali ją głodującej Warszawie. Jedną z nich była niejaka Kostka z Sadowej. Zapamiętano ją ponieważ nie tylko często przekraczała granicę, ale przede wszystkim podziw budził fakt, że była małą drobną kobietą, która przenosiła przez granicę duże ciężary. Niekiedy także mieszkańcy Palmir podejmowali się tego zajęcia. Za przeszmuglowane do Warszawy towary żywnościowe chcieli kupić w mieście produkty przemysłowe, np. materiał na sukienkę. Często próby te kończyły się niepowodzeniem. Dobrze jeśli udało im się uciec przed żandarmami.
Przed wojną mieszkańcy Palmir po większe zakupy jeździli głównie do Nowego Dworu do żydowskich sklepików. Szyli sobie także ubrania u żydowskich krawców. Niegodzisze wspominali, że tuż przed likwidacją nowodworskiego getta, która nastąpiła pod koniec 1942 roku, pojechali do Nowego Dworu, aby odebrać zamówiony dla Halinki płaszcz. Żyd był bardzo zdenerwowany i nie mógł znaleźć zamówionego okrycia. Roztrzęsiony krawiec miał im powiedzieć, aby brali z jego zakładu wszystko co tylko zechcą.
W Palmirach żołnierze niemieccy mieszkali m.in. w zniszczonym domu Stanisława Kwiecińskiego. Raz usłyszałam, że kuchnię mieli natomiast u Franiewskich, a u Gromadków mieścił się punkt lekarski. Czasami stacjonujący w Palmirach żołnierze niemieccy okazywali ludzkie uczucia, m.in. w stosunku do głodujących dzieci. Anna Krejckant (córka Jana Ofiary) opowiadała, że żołnierze niemieccy mieszkali także w piwnicy w domu Ofiarów (chociaż zdaniem jej kuzynki Janki z domu Kwiecińskiej, mieszkającej na tym samym podwórku, byli zakwaterowani w największej izbie chałupy od południa). Anka zapamiętała też pomarańczowe pudełka z masłem – masło z tych pudełek dostawali czasami od żołnierzy niemieckich. Regina z Niegodziszów Adaszewska w czasie wojny miała kilka lat, ale wryło się jej głęboko w pamięć, że była głodna i jej matka Ludwika poprosiła na migi o chleb siedzącego w samochodzie Niemca. Niemiec dał Regince czekoladę oraz dwa bochenki chleba. Czasami Niemcy przynosili mieszkańcom Palmir również odzież, np. sukienkę, koszulę nocną, czy też opalacz (?) dla dziewczynki.
Bieda, ciasnota i brak podstawowych środków czystości powodował, że panowała wszawica. Halinka Niegodzisz wspominała, że bardzo lubiła iskać swoją małą kuzynkę i nawet była gotowa jej płacić, aby ta pozwoliła jej wyczesywać wszy i ściągać gnidy z włosów. Nie lubiła natomiast robić tego swojej ciotce, Karolinie, u której wszy były duże i czarne.
Wielu mieszkańców wsi wywieziono na roboty przymusowe. Większość z nich trafiła na nie w 1942 roku. Sołtys Palmir, Jakub Leszczyński, wyznaczył do wywózki młode rodziny: Zdziechów i Romana Świtalskiego. Były to na ogół rodziny posiadające niewielkie poletka. Zdziechowie i Świtalscy wyjechali na roboty z małymi dziećmi. U Zdziechów (obecnie działka Godlewskich) zamieszkała rodzina Jakowiczów. W zastępstwie swojej młodszej siostry Janiny, na roboty do Niemiec pojechała również Kazimiera Topolska. Poznała tam Kazimierza Kamińskiego, za którego wyszła za mąż. Na robotach był także Klemens Gromadka, Władysław Jeziorkowski oraz mieszkający w Guberni Tadeusz Łucarz. Zdziechowie, Świtalscy oraz Gromadka i Jeziorkowski zostali wywiezieni do Prus Wschodnich i pracowali tam w gospodarstwach rolnych. W październiku 1943 roku, na roboty przymusowe zostali zabrani synowie Józefa Irka: Zygmunt i Józef. Pracowali w stoczni rzecznej w Płocku jako niterzy. Zygmunt niedługo potem zbiegł z tych robót i długo ukrywał się w stodole. Józef także uciekł z Płocka, ale w momencie gdy zbliżali się Rosjanie. Na robotach przymusowych był także Henryk Leszczyński ps. Młodzik. Uciekł z nich i ukrywał się na swoim podwórzu, w stercie chrustu. Natomiast Janka Kwiecińska (po mężu Sopińska) reperowała mundury niemieckim żandarmom na miejscu w Palmirach, a Maria Irek (Orędecka) w ramach robót przymusowych kopała torf (nocowała w domu, a do roboty dowożono ją).
Na zdjęciach poniżej. Stanisława Irek (po mężu Pietruszka) przed sklepem ojca w Palmirach. Halinka Niegodzisz (po mężu Irek).
Tuż za granicą Rzeszy, w Guberni znalazła się posiadłość Englera. Jego dom (rozbudowany w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku przez Polską Akademię Nauk) popada obecnie w ruinę. Według niektórych mieszkańców wsi, Engler podpisał on Volkslistę. Może sądzili tak z racji tego, że nazwisko miał pochodzenia niemieckiego, a swoje knajpy prowadził również w czasie okupacji. Tak chyba jednak się nie stało. Według wspomnień rodziny Stefana Kwiecińskiego, restauracja w Al. Jerozolimskich 23 została przez Niemców zamknięta, a majątek i całe zapasy zaopatrzenia skonfiskowane. Przetrwała druga knajpa na Marszałkowskiej 88, tyle że ta była formalnie własnością jego córki. Volkslista z pewnością uchroniłaby Englera przed konfiskatą majątku. Chodziły słuchy o kolaboracji z Niemcami także innych mieszkańców Palmir o niemiecko brzmiących nazwiskach. Być może zdarzały się bliższe kontakty kobiet zamieszkałych w Palmirach z żołnierzami niemieckimi. Słyszałam o jednym takim przypadku, że w nocy żołnierz niemiecki pukał do okna chałupy, aby wywołać na zewnątrz pewną pannę. Wywołało ogromny niepokój wśród pozostałych członków rodziny, tym bardziej, że w domu nie było głowy rodziny. Inny żołnierz obiecywał natomiast bardzo młodej dziewczynie, że po wojnie wróci i ożeni się z nią. Wspominała, że dostała od niego koszulę nocną. Oczywiście żołnierz ten nie pojawił się po wojnie w Palmirach. Nie słyszałam jednakże, aby ktoś z Palmir został przez AK-owców uznany za konfidenta, czy też jakiejś kobiecie ogolono głowę za kontakty z Niemcami. Postawom mieszkańców Palmir w czasie okupacji trudno cokolwiek zarzucić. Okupację w Palmirach przeżyła Karolina Miazga, będąca Żydówką, która przyjęła chrzest. Ze wspomnień dowódcy Rejonu VIII Obwodu VII, AK Józefa Krzyczkowskiego wynika, że kilku mężczyzn mieszkających w Palmirach aktywnie uczestniczyło w tworzeniu struktur AK w naszym rejonie. Dziewięciu mężczyzn z Palmir zginęło w czasie Powstania Warszawskiego. Działalność konspiracyjną mieszkańców Palmir postaram się opisać w kolejnym artykule.
W latach 1940-1942 w lesie w Palmirach odbywały się egzekucje warszawiaków. Były one otoczone tajemnicą, a samochody ze skazańcami przejeżdżały przez wieś bladym świtem. Na kilka dni przed każdą egzekucją Niemcy przygotowywali tam zbiorowe mogiły, w których spocząć miały ciała ofiar. Kopaniem grobów zajmował się zazwyczaj oddział Arbeitdienstu, stacjonujący w Łomnej lub kwaterująca w pobliżu Palmir niemiecka młodzież z Hitlerjugend. Jednakże zwykli mieszkańcy Palmir nie wspominali o tych aktach ludobójstwa.
Mimo okropieństwa wojny, głodu, ciężkiej pracy ludzie starali się znaleźć chwile radości. Zamieszczone poniżej zdjęcie przedstawia grupę trzydziesto -czterdziestolatków, z których większość mieszkała na dzisiejszej ulicy Kasztanowej.
Na zdjęciu siedzą od lewej: Karolina Ofiara z synem Zygmuntem, Zofia Niegodzisz, Bronisława Żarska (z domu Sternicka), nierozpoznane dziecko, nieznana kobieta, Ludwika Niegodzisz, Rudna (?). W drugim rzędzie od lewej przyklęknęli mężczyźni: Ciarka (podobno mieszkał u Szadkowskich i chyba budował chałupkę dla Władysława Niegodzisza), Bartoszewicz (ponoć z Kaliszek), Jan Ofiara z synem Jerzykiem, Kazimierz Żarski, Władysław Niegodzisz. Prawdopodobnie siedzą pod krzakami bzu, które rosły przy płocie na podwórku Niegodziszów.
A na tym zdjęciu młodsze o kilkanaście lat pokolenie (urodzone na początku lat dwudziestych). Zdjęcie to było wykonane w 1942 roku i zostało opisane jako Niemiecka kolejka. Stoją na nim od prawej: Stanisława Irek (po mężu Pietruszka), Maria Irek (po mężu Orędecka), Maria Leszczyńska (po mężu Kołodziejska), Wanda Franiewska (po mężu Choroś), Krystyna Leszczyńska (po mężu Więcek), Krystyna Jeziorkowska (po mężu Kilarska) oraz nieznana dziewczyna.
Rodzina opowiadała o tzw. ucieczkach. Było ich prawdopodobnie dwie. Nie wiem, co było przyczyną pierwszej z nich, być może była związana z wybuchem Powstania Warszawskiego. Opisując konfiskatę ukrytego zboża przedstawiłam jak to Niemcy spędzili mieszkańców do majątku Łomna, a dnia następnego dnia pozwolili im powrócić do domów. Część z nich udała się wtedy na ucieczkę. W czasie ucieczki mieszkańcy Palmir pakowali na wóz lub wózek swój skromny dobytek, przywiązywali do wozu (jeśli mieli) krówkę i uciekali do wsi położonych w głębi Puszczy Kampinoskiej. W czasie pierwszej z nich rodzina Niegodziszów dotarła do Janówka i przebywała w gospodarstwie Ostrowskich. W czasie tej ucieczki w gospodarstwie Ostrowskich pojawili się własowcy. Rodzina Niegodziszów obawiała się szczególnie o los dorastającej Halinki. W momencie pojawienia się własowców w gospodarstwie Ostrowskich, Halinka została nakryta szmatami, a na nich usiadła pozostała część rodziny. W czasie tej ucieczki jedna z młodych kobiet z Palmir została zgwałcona przez własowców. Niektórzy mieszkańcy Palmir nie uciekali ze wsi gdyż żal im było zostawić swojego dobytku. Czasami (np. za łapówkę w postaci bimbru), Niemcy przymykali oko na fakt, że któryś z gospodarzy pozostał we wsi.
Pod koniec 1944 roku, kiedy zbliżał się do Wisły front, mieszkańcy Palmir i Łomnej zostali ponownie wysiedleni. Udali się znów do wsi położonych w Puszczy Kampinoskiej. Wacław i Władysław Niegodziszowie wraz z rodzinami dotarli do Głuska, skąd pochodziła Zofia Niegodzisz i znaleźli schronienie u siostry Zofii. Tam też zastało ich wyzwolenie spod okupacji hitlerowskiej.
Powrót do podstrony Wspomnienia mieszkańców
Strona została stworzona przy wykorzystaniu kreatora stron www WebWave