Palmiry moje

Oczary kwitną przeważnie w lutym
01 sierpnia 2024

Działalność Grupy Kampinos

 

Powstanie Grupy Kampinos

Po dwudniowych ciężkich walkach (w dniach 1-2 sierpnia) o lotnisko bielańskie (możesz przeczytać Tutaj), w czasie których zginęło wielu dowódców nastąpiło przegrupowanie oddziałów VIII Rejonu Obwodu Obroża AK. Wykrwawiony I Batalion „kampinoski” został scalony z rezerwowym II Batalionem i na czele nowego batalionu stanął kapitan Stanisław Nowosad pseudonim „Dulka". Wraz z oddziałami nalibockimi, którymi dowodził porucznik Adolf Pilch (występujący teraz pod pseudonimem „Dolina"), utworzył on Pułk AK Palmiry-Młociny.

Ciężko ranny dowódca VIII Rejonu Józef Krzyczkowski ps. „Szymon” przekazał dowodzenie pułkiem „w czasie akcji bojowej” Adolfowi Pilchowi. Sobie zarezerwował natomiast „wyznaczanie zadań bojowych i kierownictwo ogólne”. Po kilku dniach po odwrocie spod lotniska Pułk wycofał się w głąb Puszczy Kampinoskiej. „Szymon" liczył, że w ten sposób zabezpieczy go przed odcięciem od Puszczy, ułatwi odbiór alianckich zrzutów oraz uniemożliwi warszawskim uchodźcom wywieranie demoralizującego wpływu na żołnierzy. Dowodzący batalionem „kampinoskim” kpt. „Dulka” otrzymał rozkaz zdemobilizowania wszystkich nieuzbrojonych żołnierzy. Rozkaz ten został jednak wkrótce zmodyfikowany w ten sposób, iż postanowiono pozostawić w szeregach tych żołnierzy, którzy wyrazili taką wolę, oddając im jednocześnie broń tych rezerwistów, którzy postanowili powrócić do swoich domów.

Wieczorem 7 sierpnia „Dulka” zwołał swoich oficerów na naradę w Sierakowie, w której trakcie wskazał na krytyczną w jego ocenie sytuację powstania oraz oznajmił, że ze względu na brak zaufania przełożonych zrzeka się dowództwa nad batalionem. Gdy żaden z oficerów nie podjął się przejęcia dowództwa, „Dulka” zarządził rozwiązanie batalionu. Jeszcze tej samej nocy blisko 600 żołnierzy opuściło szeregi, w tym większość żołnierzy pochodzących z Palmir. Część powstańców pragnących kontynuować walkę przeszła do innych oddziałów. Na skutek rozwiązania batalionu „kampinoskiego” siły Pułku Palmiry-Młociny stopniały z 2 tys. żołnierzy do około 1,4 tys. osób.

Obecność silnego partyzanckiego zgrupowania sprawiła, że już w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego do Puszczy Kampinoskiej zaczęli napływać pojedynczy żołnierze oraz zwarte oddziały AK z różnych dzielnic stolicy, które opuściły miasto po niepowodzeniu pierwszych polskich natarć w godzinie W. W dniu 24 sierpnia 1944 roku pojawiła się w Puszczy kompania Powstańczych Oddziałów Specjalnych Jerzyki pod dowództwem porucznika Jerzego Strzałkowskiego pseudonim „Jerzy" (licząca około 120 żołnierzy). Kompania walczyła wcześniej na warszawskiej Starówce, a po przedostaniu się kanałami na Żoliborz przeszła do Puszczy Kampinoskiej.

Na bazie Pułku Palmiry-Młociny oraz docierających do puszczy oddziałów utworzono w połowie sierpnia 1944 roku Grupę Kampinos. Należy jednak zaznaczyć, że dowodzenie Grupą Kampinos było dużym wyzwaniem. Niektórzy z dowódców oddziałów przybyłych do Puszczy nie chciało się podporządkować „Dolinie" z uwagi na fakt, że był on tylko porucznikiem.

Poniżej skan pisma „Doliny" do Komendy Głównej AK z dnia 21 sierpnia 1944 roku.

Zadania, jakie dowództwo AK postawiło przed Grupą Kampinos

Początkowo dowództwo AK wiązało duże nadzieje z obecnością silnego partyzanckiego zgrupowania w Puszczy Kampinoskiej. Już 7 sierpnia Komenda Główna AK podporządkowała kpt. „Szymonowi" wszystkie oddziały AK działające na terenie Puszczy polecając jednocześnie sformować oddział złożony z najbardziej wypróbowanych żołnierzy i oficerów, a następnie skierować go w rejon cmentarzy wolskich celem nawiązania kontaktu z walczącym tam Zgrupowaniem Radosław. „Szymon" odebrał jednak ten rozkaz następnego dnia, w momencie gdy oddziały Pułku Palmiry-Młociny zakończyły odwrót w rejon Wierszy. Ze względu na zmęczenie żołnierzy oraz niedostatek broni i amunicji, „Szymon" uznał, że rozkaz KG AK jest chwilowo niemożliwy do wykonania. Wysłanie odsieczy dla Warszawy postanowił odłożyć do czasu odebrania alianckich zrzutów z bronią i amunicją.

Należy zaznaczyć, że w pierwszych dniach po rozlokowaniu w Puszczy, w trakcie prowadzonej akcji mobilizacyjnej „Szymon" zabraniał przyjmowania nowych żołnierzy, którzy zgłoszą się do oddziałów bez broni, do czasu otrzymania pierwszych zrzutów.

W nocy 9/10 sierpnia oraz 10/11sierpnia odebrano pierwsze zrzuty, co pozwoliło znacznie dozbroić puszczańskie oddziały AK. „Szymon" nadal uważał jednak, że jego oddziały nie są gotowe by wyruszyć do walki w stolicy. W tym przekonaniu utwierdziły go zresztą wyniki rozpoznania, które błędnie wskazywały, że oddziały Radosława wycofały się już z rejonu cmentarzy wolskich.

Postępowanie „Szymona" wywołało niezadowolenie powstańczego dowództwa. W konsekwencji postanowiono skierować do Puszczy Kampinoskiej bojowego i energicznego oficera z zadaniem zaktywizowania miejscowych oddziałów AK. Wybór padł na majora Alfonsa Kotowskiego ps. „Okoń". W trakcie próby wydostania się z miasta „Okoń" napotkał jednak na liczne trudności i w rezultacie zdołał dotrzeć do Wierszy dopiero w nocy 15/16 sierpnia.

Zdjęcie poniżej: Alfons Kotowski pseudonim „Okoń" w dniu 1 sierpnia 1944 roku z hitlerowską flagą w rękach.

Alfons Kotowski ps. Okoń dowódca Grupy Kampinos

Marsz puszczańskich oddziałów na pomoc walczącej Warszawie

W dniu 14 sierpnia dowódca Grupy AK Północ pułkownik Karol Ziemski ps. „Wachnowski" wysłał do Szymona" depeszę radiową, w której nakazywał, aby ten w przypadku nieobecności „Okonia” wydzielił z szeregów Grupy Kampinos wszystkich uzbrojonych żołnierzy i sformowany w ten sposób oddział uderzeniowy przerzucił w rejon cmentarzy wolskich. Już następnego dnia, w późnych godzinach wieczornych Grupa Kampinos skierowała do Warszawy dobrze uzbrojoną odsiecz (w sumie około 720 żołnierzy). Po wielu perypetiach polska kolumna znalazła się na powstańczym Żoliborzu. Dotarło tam jednak tylko od 400 do 460 „leśnych”. W nocnych ciemnościach blisko 300 żołnierzy zgubiło bowiem drogę i zawróciło do Puszczy Kampinoskiej.

Tej samej nocy do Puszczy Kampinoskiej dotarł mjr „Okoń”, który niezwłocznie przystąpił do organizowania drugiego rzutu odsieczy dla Warszawy. W ciągu czterech dni zdołał zorganizować dobrze uzbrojony batalion liczący do 780 żołnierzy. Nocą 19/20 sierpnia „Okoń”, zgodnie z rozkazem dowództwa, poprowadził swój oddział na Żoliborz. Po drodze natknięto się na posterunki obsadzone przez sprzymierzonych z Niemcami Węgrów lecz po krótkich negocjacjach zgodzili się oni przepuścić Polaków bez walki. Tej nocy ponownie nie udało się jednak zachować porządku w kolumnie, na skutek czego część żołnierzy zgubiło drogę i musiało zawrócić do Puszczy.

Na zdjęciu poniżej: Wymarsz Grupy Kampinos do Warszawy w dniu 19 sierpnia 1944 roku.

 

W dniu 20 sierpnia na Żoliborzu znajdowało się już sześć kompanii z Grupy Kampinos, liczących (według różnych szacunków od 750 do 940 dobrze uzbrojonych żołnierzy). Powstańcze dowództwo postanowiło użyć „leśnych” do przełamania niemieckiej bariery oddzielającej Stare Miasto od Żoliborza, której trzonem był Dworzec Gdański. Zadanie to było niezwykle trudne do wykonania, gdyż dworca i torów broniły liczne niemieckie stanowiska obronne, wzmocnione bunkrami i osłaniane zasiekami z drutu kolczastego. Niemców wspierał w dodatku pociąg pancerny, a przedpole torów było od zachodu i wschodu flankowane ogniem niemieckiej artylerii i broni maszynowej z okolic Instytutu Chemicznego, Burakowa, Cytadeli oraz Fortu i parku im. Traugutta. Polskie oddziały nie dysponowały natomiast ciężką bronią, a ich dowództwo miało bardzo mgliste pojęcie na temat liczebności nieprzyjaciela i rozlokowania jego stanowisk. Co więcej, żołnierze „Okonia” nie znali terenu przyszłej walki i nie mieli doświadczenia w walce miejskiej. Komendant powstańczego Żoliborza ppłk Mieczysław Niedzielski „Żywiciel” nie wyraził jednak zgody na przydzielenie „leśnym” miejscowych przewodników.

Pierwszy atak nastąpił nocą 20/21 sierpnia. Większość starszych źródeł podaje, że po zaciekłej walce polskie natarcie załamało się pod silnym ogniem nieprzyjacielskiej artylerii i broni maszynowej. Oddziały puszczańskie miały wówczas ponieść ciężkie straty, sięgające ponad 100 zabitych i kilkudziesięciu rannych. Powstańcze dowództwo postanowiło ponowić atak kolejnej nocy – tym razem z większym udziałem oddziałów staromiejskich i żoliborskich. Nad przebiegiem natarcia miał osobiście czuwać szef sztabu KG AK, gen. Tadeusz Pełczyński ps. „Grzegorz”. Powtórzono jednak szereg błędów popełnionych podczas pierwszego uderzenia, tj. zaniedbano odpowiedniego rozpoznania pozycji nieprzyjaciela, nie przydzielono „leśnym” miejscowych przewodników, nadmiernie obciążono żołnierzy dodatkowymi przydziałami broni i amunicji. Co więcej, po doświadczeniach z poprzedniej nocy niemieccy żołnierze zachowywali czujność, trwając na stanowiskach w pogotowiu bojowym. W rezultacie, wkrótce po rozpoczęciu natarcia polskie oddziały znalazły się pod silnym ogniem nieprzyjacielskiej artylerii i broni maszynowej. Decydujące znaczenie dla przebiegu bitwy miało zwłaszcza pojawienie się na torach niemieckiego pociągu pancernego. Ostatecznie tylko niewielkie grupki powstańców zdołały przebić się na drugą stronę torów, gdzie zresztą zostały w większości wybite. W wyniku kilkugodzinnej walki sześć puszczańskich kompanii poniosło ogromne straty, sięgające w niektórych przypadkach nawet 2/3 stanu osobowego. Dokładna wysokość polskich strat nie jest znana. Szacuje się, że na przedpolu torów kolei obwodowej poległo tej nocy od 350 do ponad 500 „leśnych”.

Po klęsce pod Dworcem Gdańskim gen. „Grzegorz” rozkazał mjr. „Okoniowi” powrócić wraz z resztkami batalionu do Puszczy Kampinoskiej. Przed odejściem „leśni” musieli zdać całą posiadaną broń i amunicję. Wieczorem 23 sierpnia z Żoliborza wymaszerował pod komendą „Okonia” blisko 300 osobowy oddział, w którego składzie znalazło się od 120 do 150 rozbrojonych żołnierzy Grupy Kampinos oraz duża grupa powstańców z różnych oddziałów warszawskich.

Sytuacja w Palmirach i Łomnej w sierpniu-wrześniu 1944 roku

Obecność żołnierzy Grupy Kampinos w Puszczy Kampinoskiej stanowiła zagrożenie dla ważnej niemieckiej linii komunikacyjnej, jaką była szosa Warszawa-Modlin. Tylko w Łomnej stacjonowało w pewnym momencie  około 1,5 tys. żołnierzy nieprzyjaciela, głównie Ukraińców i obywateli Azji Środkowej. Z poniższych meldunków wynika, że wojsko niemieckie było uzbrojone po zęby - miało działa, wozy pancerne i czołgi. Nadal obsadzony był także, wyposażony w działo, posterunek graniczny w Palmirach. Oprócz ochrony szosy do Warszawy, Niemcy przygotowywali się także do ataku wojska sowieckiego, które już stało na praskiej stronie Warszawy. Pozostałych jeszcze w naszych wsiach mężczyzn zabierano do kopania rowów i przygotowania przedpola do przyszłych walk z radzieckim wojskiem. Tuż po wybuchu Powstania hitlerowcy zaostrzyli represje w stosunku do miejscowej ludności. Nasiliły się aresztowania. Mieszkańcy byli na kilka dni wypędzani ze swoich miejsc zamieszkania i koncentrowani m.in. w folwarku Łomna. Niemcy robili wypady na wioski i rekwirowali chłopom większość plonów. W szczególności obawiano się wejścia do wiosek Ukraińców i tzw. kałmuków, którzy rabowali i gwałcili miejscowe kobiety. Na barki mieszkańców spadł także obowiązek utrzymania sił powstańczych rozlokowanych w Puszczy. Jednocześnie ludność bała się akcji odwetowych Niemców na działania oddziałów kampinoskich AK. Jak wynika z meldunków, w drugiej połowie września stosunek Niemców do Polaków poprawił się.

Opis sytuacji w naszej okolicy zawierają m.in. meldunki składane dowództwu przez porucznika Bolesława Kiełbasę ps. „Gniewosz". Na początku okupacji był współorganizatorem punktu kontaktowego, który mieścił się Łomnej, przy granicy Rzeszy i Generalnego Gubernatorstwa (tuż przy kościele). W momencie wybuchu Powstania Warszawskiego porucznik Gniewosz" był dowódcą 4. kompanii w II batalionie kapitana „Dulki". Po przegrupowaniu oddziałów VIII Rejonu został oficerem kontaktowym. W dniu 29 września 1944 roku por. „Gniewosz" został ciężko ranny i nie brał udział udziału w dalszym szlaku bojowym Grupy Kampinos.

Poniżej fragment raportu z dnia 7 sierpnia 1944 roku.

 

 

 

 

 

 

 

Meldunek por. "Gniewosza" do dowództwa Grupy Kampinos z dnia 27 sierpnia 1944 część II

 

 

 

 

Kolejne meldunki do Dowódcy Grupy Kampinos wysyłał starszy sierżant Stanisław Dudziński pseudonim "Bocian" z Kaliszek.

 

 

Niepodległa Rzeczpospolita Kampinoska

Pod koniec sierpnia 1944 roku Grupa Kampinos kontrolowała już niepodzielnie wschodni i centralny obszar Puszczy Kampinoskiej, zamieszkany przez kilka tysięcy ludzi. Spod niemieckiej okupacji zostały wyzwolone wsie: Ławy, Łubiec, Roztoka, Kiścinne, Krogulec, Wędziszew, Brzozówka, Truskawka, Janówek, Pociecha, Zaborów Leśny i Wiersze. Polskie patrole były także w stanie penetrować liczne sąsiednie miejscowości, nieobsadzone dotychczas przez nieprzyjaciela. Obszar wyzwolony przez żołnierzy AK był nazywany Niepodległą Rzeczpospolitą Kampinoską. Jej nieformalną stolicą były Wiersze, gdzie ulokowana była  kwatera główna Grupy Kampinos. 

Po przejściu około tysiąca żołnierzy na Żoliborz w Puszczy pozostało zaledwie około 500 uzbrojonych partyzantów – w tym cała kawaleria.

Podjęto próby uzupełnienia liczebności powstańców, w tym spośród mieszkańców naszej okolicy. Po dotkliwych stratach w czasie ataku na lotnisko bielańskie (w czasie którego zginęło wielu mężczyzn z naszych wiosek, w tym ośmiu z Palmir), z powodu łapanek do kopania okopów oraz pesymistycznych nastrojów wśród ludności było to zadanie trudne do wykonania. Świadczą o tym poniższe raporty por. Gniewosza.

 

 

 

24 sierpnia do Wierszy powrócił mjr „Okoń”. Przywiózł ze sobą rozkaz podpisany przez gen. Pełczyńskiego, który potwierdzał, że majorowi podlegają odtąd wszystkie jednostki AK w Puszczy Kampinoskiej. W tym samym rozkazie szef sztabu KG AK wyznaczył również nowe zadania Grupie Kampinos. Miały one zasadniczo pasywny charakter i nie przewidywały prowadzenia poważniejszych akcji dywersyjnych na tyłach wojsk niemieckich walczących w Warszawie. W myśl rozkazu gen. Pełczyńskiego głównym zadaniem oddziałów puszczańskich miał być odbiór zrzutów dokonywanych przez alianckie lotnictwo oraz organizacja regularnych dostaw broni, amunicji, żywności i sprzętu dla walczącej stolicy.

 

Boje pod Pociechą i Truskawiem

Niemieckie dowództwo zdawało sobie sprawę z faktu, iż Polacy usiłują zorganizować w Puszczy Kampinoskiej bazę zaopatrzeniową i werbunkową dla powstańczej Warszawy. Początkowo zadanie zablokowania komunikacji między puszczą a miastem powierzono dywizji sformułowanej z Węgrów. Wkrótce Niemcy zorientowali się jednak, że stworzony przez sojuszników kordon pozostaje w dużej mierze fikcją, gdyż Węgrzy jawnie sympatyzują z Polakami. W tej sytuacji pod koniec sierpnia Niemcy wycofali Węgrów z okolic Warszawy, przystępując jednocześnie do wzmacniania kordonu wokół miasta. W dniu 27 sierpnia okolice Truskawia i Sierakowa obsadziły pododdziały kolaboracyjnej Brygady Szturmowej SS RONA, liczące blisko 1 500 żołnierzy (Rosjan i Białorusinów). Podobnie, jak to wcześniej miało miejsce w Warszawie, ronowcy brutalnie terroryzowali polską ludność cywilną. Dla mieszkańców kampinoskich wsi codziennością stały się grabieże i gwałty na kobietach.

W dniu 28 sierpnia oddziały RONA rozpoczęły ataki na polską placówkę w Pociesze. Pozycje obronne w rejonie Pociechy zajmowali w tym czasie piechurzy z kompanii „Jerzyków” wspierani przez 3 szwadron 27 Pułku Ułanów. Ronowcy wspierani ogniem artylerii i ciężkiej broni piechoty przez sześć dni próbowali przełamać polską obronę – za każdym razem jednak bezskutecznie. 

Polskie dowództwo postanowiło nie czekać biernie na kolejne uderzenia nieprzyjaciela. Nocą 2/3 września dowodzony przez por. „Dolinę” 80-osobowy oddział szturmowy przeprowadził zaskakujący wypad na kwaterujących w Truskawiu ronowców. Przy niewielkich stratach własnych Polacy całkowicie rozbili dwa silne oddziały nieprzyjaciela, zdobywając przy tym duże ilości broni i amunicji. Zabito od 91 do 250 ronowców, a także zniszczono od kilku do kilkunastu dział oraz blisko 30 wozów z amunicją. W czasie wypadu na Truskaw, zginęło siedmiu żołnierzy AK, w tym został śmiertelnie ranny w brzuch mieszkaniec Palmir Karol Piesewicz  ps. „Pocisk". Tej samej nocy mjr „Okoń” poprowadził podobny rajd na sąsiedni Sieraków, lecz polskie uderzenie trafiło w próżnię (gdyż nieprzyjaciel dzień wcześniej opuścił wioskę).

Poniżej na zdjęciu: Pogrzeb żołnierzy Grupy Kampinos poległych w bitwie pod Truskawiem.

Mimo zwycięstw odniesionych nad brygadą RONA polskie zgrupowanie zostało trwale odcięte od powstańczej Warszawy. W tym czasie KG AK straciła też zainteresowanie Puszczą Kampinoską, uznając, że nie można już liczyć, iż nadejdzie stamtąd odsiecz lub poważniejsze dostawy zaopatrzenia.

We wrześniu Grupa Kampinos nadal organizowała zasadzki i wypady przeciw placówkom nieprzyjaciela i jego liniom komunikacyjnym. Na wieść o niemieckich planach budowy mostów na Wiśle pod Wyszogrodem por. „Dolina” poprowadził nocą 6/7 września atak na tartak w Piaskach Królewskich.

 

Życie codzienne w Niepodległej Rzeczypospolitej Kampinoskiej

W szczytowym momencie Grupa Kampinos liczyła od 2,7 -3 tys. żołnierzy oraz 700 koni.

Wśród żołnierzy było sporo kobiet, które pełniły funkcje zwiadowczyń oraz sanitariuszek.

 

Pomimo śmiertelnego zagrożenia, miejscowa ludność niosła pomoc powstańcom i bez wahania przyjęła ich pod swoje strzechy. Z pełnym zrozumieniem znosiła niedogodności związane ze stacjonowaniem partyzantów. Jednocześnie mieszkańcy wiosek, w których stacjonowali powstańcy, razem z nimi przeżywali ich sukcesy i niepowodzenia. Oddziały wyruszające na akcje, były serdecznie żegnane i z niepokojem oczekiwano ich powrotu. Wspólnie opłakiwano tych, którzy nie powrócili a akcji.

Problemem było zapewnienie stałych dostaw żywności, przede wszystkim zboża, ziemniaków, mięsa oraz siana dla koni. Przyjęto zasadę nieprzeprowadzania darmowych rekwizycji, a w przypadkach koniecznych stosowano odpłatność. Ze wspomnień partyzantów wynika, że ludność miejscowa i okoliczna często z własnej woli, nieodpłatnie dostarczała produktów żywnościowych. „Szymon" powołał kwatermistrza i przydzielił mu uzbrojoną drużynę do przeprowadzania rekwizycji i transportu żywności. Zakazano jednocześnie samowolnych rekwizycji i załatwiania swoich prywatnych spraw przy użyciu broni. 

Podstawowym źródłem zaopatrzenia były jednak produkty żywnościowe zdobywane bezpośrednio na nieprzyjacielu i z magazynów żywnościowych Niemców. W sierpniu, kiedy Niemcy nie byli jeszcze w pełni świadomi obecności powstańców w Puszczy, często kierowali tędy transporty z zaopatrzeniem, które stawały się łatwą zdobyczą. Później partyzanci musieli organizować dalsze wypady. Rekwirowano produkty żywnościowe przydzielane przez Niemców legalnie działającym spółdzielniom. Pokwitowanie wydane przez Grupę Kampinos było wystarczającym dowodem chroniącym pracowników spółdzielni przed niemieckimi represjami. Organizowano też wypady zdobycznym motocyklem i w mundurach niemieckiej żandarmerii, na szosę Zaborów-Leszno, gdzie „lizakiem" zatrzymywano niemieckie samochody przewożące towary i po sterroryzowaniu kierowano je do Puszczy. 

Na zdjęciu poniżej: Kucharz przygotowuje posiłek na kuchni zdobytej od Niemców.

W swych rozkazach Szymon podkreślał, że partyzanci są wojskiem i że wszelkie pozostałości przyzwyczajeń cywilnych powinny być usunięte. Na każdym kroku dowódcy mają wdrażać żołnierzy do karności, a na linii, w przypadku niewykonania rozkazu przez żołnierza, dowódca mógł użyć broni. Naruszenia były karane m.in. degradacją. Z dziennych raportów wynika, że skazano także żołnierza na śmierć za zdradę i kradzieże. Występowały także tak prozaiczne problemy jak galopowanie po terenie obozu, nadużywanie alkoholu, czy też strzelanie z broni.

Nastroje wśród ludności okolicznych wsi były niezbyt dobre, dlatego też w pewnym momencie wydano rozkaz nieudzielania żołnierzom urlopów w celu nieszerzenia paniki.

Na skutek picia surowej wody i spożywania owoców, już na początku sierpnia wielu żołnierzy chorowało na tyfus i czerwonkę. We wrześniu zapanował chłód. Żołnierze nie mieli odpowiedniej odzieży, a część z nich była bosa, dlatego było dużo zachorowań na anginę i grypę.

 

 

W chwilach wolnych od walki toczyło się zwykłe życie. Funkcjonowały: zakład rusznikarski, szewski, czy krawiecki (w którym z płótna spadochronowego szyto bieliznę dla żołnierzy i szpitali).

W jednym z budynków znajdowała się radiostacja odbierająca sygnały nadawane z Londynu. W miejscu gdzie dziś stoi Kościół Parafialny Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny znajdował się plac apelowy. Odbywały się tu msze polowe odprawiane przez kapelanów powstańczych, w tym przez późniejszego Prymasa Polski księdza Stefana Wyszyńskiego. Miały miejsce chrzty i śluby.

Zdobyto też niemieckie kino polowe i wieczorami na pełniącym rolę ekranu rozwieszonym spadochronie wyświetlano filmy.

 

Bitwa pod Jaktorowem

W połowie września stało się jasne, że Grupa Kampinos będzie musiała wkrótce opuścić Puszczę Kampinoską. Powstanie warszawskie nieuchronnie zmierzało ku upadkowi i należało się spodziewać, że po zakończeniu walk w stolicy Niemcy przystąpią do „oczyszczania” Puszczy. W kontekście zbliżających się jesiennych chłodów istotny był również fakt, iż kampinoskie wsie nie były w stanie zapewnić licznemu partyzanckiemu zgrupowaniu odpowiedniej ilości wyżywienia, odzieży i suchych pomieszczeń. Dowódca Grupy Kampinos zamierzał przebić się wraz ze swymi żołnierzami w Góry Świętokrzyskie, aby tam razem z miejscowymi oddziałami AK kontynuować walkę z okupantem.

Na zdjęciu poniżej: Wymarsz Grupy Kampinos z Puszczy Kampinoskiej.

 

Wobec wstrzymania sowieckiej ofensywy na kierunku warszawskim oraz dogasania powstania niemieckie dowództwo uznało, że nadszedł dogodny moment, aby przystąpić do likwidacji Grupy Kampinos. W operacji przeciwko partyzantom, której nadano kryptonim Sternschnuppe (pol. Spadająca Gwiazda) udział wzięła kombinowana grupa taktyczna pod dowództwem gen. Friedricha Bernharda dysponująca artylerią, bronią pancerną i wsparciem lotnictwa. Ocenia się, że całość sił wyznaczonych do rozbicia Grupy Kampinos przewyższała pod względem liczebności i uzbrojenia strukturę etatowej dywizji piechoty. Początek operacji Sternschnuppe nastąpił 27 września, gdy Niemcy uderzyli na polskie pozycje. Zacięte walki rozegrały się w rejonie Brzozówki, Janówka, Pociechy i Zaborowa Leśnego. Tego dnia niemieckie lotnictwo przeprowadziło także nalot na kwaterę dowództwa Grupy Kampinos w Wierszach.

Na zdjęciu poniżej: Nalot niemieckich samolotów na Wiersze w dniu 27 września 1944 roku

 

Już po pierwszym niemieckim nalocie, Okoń" wycofał główne siły zgrupowania do lasów położonych na południe od Wierszy, Brzozówki i Truskawki. Zarządził następnie „odskok” całym zgrupowaniem do zachodniej części Puszczy Kampinoskiej, skąd zamierzał przedrzeć się do lasów położonych na południe od Żyrardowa. Oficerom oceniającym, że ich oddziały nie wytrzymają trudów marszu i czekających walk, „Okoń” polecił rozpuścić żołnierzy do domów. Pozostałe oddziały, po uciążliwym i źle zorganizowanym nocnym marszu, dotarły rankiem 28 września w okolice wsi Bieliny, gdzie „Okoń” zarządził całodzienny odpoczynek. Dzięki meldunkom agentów oraz informacjom dostarczonym przez schwytanych cywilów Niemcy zorientowali się, że Polacy przystąpili do odwrotu, jednak nie udało im się ustalić kierunku marszu oraz miejsca postoju polskiego zgrupowania.

Po południu 28 września Grupa Kampinos wznowiła odwrót. Doświadczenia z poprzedniej nocy wskazywały, że rozbudowane tabory znacznie utrudniają i spowalniają marsz polskiej kolumny. Major „Okoń” miał jednak szorstko odrzucić wszystkie sugestie swoich oficerów w sprawie pozostawienia rannych i zmniejszenia liczby wozów taborowych. W rezultacie przemarsz odbywał się bardzo powoli, a w nocnych ciemnościach i na nieznanym terenie niezwykle trudno było utrzymać zwartość kolumny.

Niemcy wciąż jednak nie znali położenia Grupy Kampinos, stąd pierwsza faza odwrotu przebiegła bez większych incydentów. Przedłużony postój oraz wciąż zbyt powolne tempo marszu spowodowały jednak, że w nocą 29 września wysłane w pościg niemieckie pojazdy pancerne przechwyciły tylną straż Grupy Kampinos podczas przeprawy niewielkim drewnianym mostem na rzece Utrata. W polskich taborach wybuchło wówczas zamieszanie i tylko dzięki zdecydowanej postawie piechurów z kompanii „Jerzyków” oraz ułanów z 3 szwadronu straż tylna zdołała zakończyć odwrót na drugą stronę Utraty. W nocnej walce utracono jednak nawet do 53 żołnierzy, a także jedyne działo kal. 75 mm, ponad 150 koni oraz 91 wozów taborowych z dużą ilością zaopatrzenia. Do niewoli dostał się kontuzjowany dowódca „Jerzyków”, por. Jerzy Strzałkowski ps. „Jerzy”. Do kolejnego starcia polskiej ariergardy z niemieckim pościgiem doszło rankiem 29 września okolicach wsi Baranów. Dowodzone przez por. „Dolinę” oddziały straży tylnej zdołały oderwać się od nieprzyjaciela, lecz w ręce Niemców wpadła część taborów oraz pewna liczba maruderów. Z powodu strat poniesionych podczas dotychczasowych walk, a także ze względu na fakt, iż od głównej kolumny stale odrywali się pojedynczy żołnierze i niewielkie pododdziały, Grupa Kampinos stopniała już w tym czasie do około 1 200 żołnierzy.

Główne siły polskiego zgrupowania dotarły w rejonie wsi Budy Zosine pod Jaktorowem do torów kolejowych linii Warszawa-Żyrardów. W tym momencie „Okoń” niespodziewanie zarządził kilkugodzinną przerwę w marszu. Prawdopodobnie major zamierzał wykorzystać postój dla odpoczynku i uporządkowania kolumny oraz umożliwić maruderom i straży tylnej dołączenie do reszty zgrupowania. Wielu oficerów przyjęło jednak tę decyzję z dużym niepokojem, gdyż wiadome było, że za Grupą Kampinos podąża już nieprzyjacielski pościg, a rozległe łąki, na których stanęły polskie oddziały, stanowiły teren bardzo trudny do obrony i sprzyjający dysponującym przewagą ogniową Niemców.

Bój pod Jaktorowem był prawdopodobnie największą bitwą partyzancką stoczoną w czasie II wojny światowej na ziemiach polskich leżących na zachód od linii Wisły, a zarazem stanowił ostatnią bitwę Grupy Kampinos. Polskie zgrupowanie zostało rozbite, tracąc prawdopodobnie około 150–200 poległych, około 120 rannych oraz 150 wziętych do niewoli. Zginął też major Alfons Kotowski „Okoń”. Okoliczności jego śmierci nie są znane. Przypuszcza się, że załamany klęską mógł popełnić samobójstwo, lub został zastrzelony przez jednego z podwładnych obwiniających go o doprowadzenie do klęski zgrupowania. Utracono również większość koni, prawie całe ciężkie uzbrojenie, tabory oraz zapasy sprzętu i amunicji. Niemieckie straty zamknęły się prawdopodobnie liczbą około 100-150 zabitych i rannych. Polskim żołnierzom udało się ponadto zestrzelić samolot rozpoznawczy oraz zniszczyć lub uszkodzić kilka niemieckich pojazdów pancernych.

Śmierć „Okonia” sprawiła, że Grupa Kampinos przestała funkcjonować jako zorganizowane ugrupowanie bojowe. Przez całe późne popołudnie oraz wieczór poszczególne oddziały kontynuowały walkę, usiłując przetrwać do zmroku, a następnie wyrwać się z okrążenia. Porucznik Adolf Pilch ps. „Dolina” zebrał wokół siebie improwizowany oddział i po ciężkich walkach przedarł się wraz z 53 żołnierzami na drugą stronę torów, do Puszczy Mariańskiej. Z kolei grupa 200-300 kawalerzystów pod dowództwem rotmistrza Zdzisława Nurkiewicza ps. „Nieczaj” przeprowadziła gwałtowną szarżę w kierunku wsi Grądy. Przez niemiecki pierścień przebiło się tylko około 140-200 ułanów.

Po odejściu „Doliny” i kawalerii jakakolwiek zorganizowana obrona stała się niemożliwa. Wielu partyzantom udało się jednak pod osłoną ciemności rozproszyć się w terenie i na własną rękę wyjść z okrążenia.

W dniu 1 października 1944 roku dowództwo 9 Armii wydało rozkaz zakończenia operacji Sternschnuppe. Z zachowanych niemieckich raportów wynika, że podczas przeczesywania Puszczy i pościgu za oddziałami AK oddziały niemieckie zabiły 76 partyzantów, a kolejnych 44 wzięły do niewoli (liczba ta nie uwzględnia strat poniesionych przez polskie zgrupowanie pod Jaktorowem). Oddziały niemieckie miały również zatrzymać 804 zdolnych do walki mężczyzn. Doszczętnie zniszczono osiem wsi, a w kolejnych osiemnastu spalono znaczną liczbę gospodarstw. Rozstrzeliwano młodych mężczyzn podejrzewanych o walkę w szeregach partyzantki.

Podsumowanie działalności Grupy Kampinos

Między 29 lipca a 29 września 1944 roku oddziały Grupy Kampinos stoczyły 47 bitew i potyczek. Dziesięć starć zakończyło się wyraźnym zwycięstwem Polaków, a w trzynastu przypadkach straty nieprzyjaciela znacznie przewyższyły straty powstańców. Szacuje się, że  w trakcie dwumiesięcznych walk poległo od 764 do 801 powstańców. W trakcie powstania z rąk Niemców zginęły także dziesiątki mieszkańców kampinoskich wsi. Straty poniesione przez Niemców w walkach z Grupą Kampinos szacowane są natomiast przez polskich historyków na około 1-1,2 tys. zabitych i około 400–460 rannych.

Grupa Kampinos na dwa miesiące wyzwoliła spod niemieckiej okupacji znaczną część Puszczy Kampinoskiej, zamieszkaną przez kilka tysięcy ludzi. Jej ataki prawdopodobnie zmusiły Niemców do rezygnacji z użytkowania lotniska bielańskiego. Obecność silnego partyzanckiego zgrupowania uniemożliwiła także Niemcom korzystanie z bezpiecznych i dogodnych leśnych traktów wiodących z Leszna i Warszawy do Kazunia i Modlina oraz stworzyła zagrożenie dla ważnej niemieckiej linii komunikacyjnej, jaką była szosa Warszawa-Modlin. Wiążąc przez dwa miesiące znaczne siły niemieckie, Grupa Kampinos odciążała powstańczą Warszawę, a w szczególności żoliborskie zgrupowanie ppłk. „Żywiciela". Ponadto jako jedyne zorganizowane zgrupowanie AK wykonała rozkaz gen. „Bora” z 14 sierpnia 1944 roku w sprawie organizacji odsieczy dla stolicy, kierując na Żoliborz ponad 900 dobrze uzbrojonych żołnierzy.

Historia wsi w dokumentach

 

Strona została stworzona przy wykorzystaniu kreatora stron www WebWave